Czterdzieścioro Wspaniałych
I znów, bardzo podobnie, jak tydzień temu w kategoriach Mikstów i Seniorów, tak w kończącą Otwarte Mistrzostwa Europy w Brydżu Sportowym – Poznań 2025 trzecią sobotę imprezy Polacy zdominowali podium. Na cztery ostatnie konkurencje, w kategoriach Open i Kobiet, wygrali połowę! Przypomnijmy, że w pierwszym tygodniu medale zdobyło 27 osób w biało-czerwonych barwach. W drugim – 13 kolejnych, a kilkoro wywalczyło swe drugie krążki. W ostatnim dniu 11th European Transnational Championships medalistami zostali:
ZŁOTO
Cathy Bałdysz / Sophia Bałdysz (matka i córka) – pary kobiet
Rafał Marks / Jakub Wojcieszek – pary open
SREBRO
Krzysztof Kujawa / Tomasz Pilch– pary open
Piotr Bizoń, Marek Blat, Apolinary Kowalski, Michał Kwiecień, Włodzimierz Starkowski i Piotr Tuszyński– teamy BAM
BRĄZ
Anna Zaręba / Marta Wójcik – pary kobiet
Krzysztof Jassem, Paweł Jassem, Piotr Jassem(ojciec i synowie) oraz Piotr Tuczyński – teamy open
Dodajmy, że najbardziej prestiżową konkurencję ME, czyli teamy open, wygrał zespół Zimmermann, z trzema grającymi w barwach Szwajcarii polskimi arcymistrzami (Michał Klukowski, Jacek Kalita i Michał Nowosadzki) w składzie. W ten sposób dopełnia się obraz niesamowitej, spektakularnej, fantastycznej… i długo by jeszcze było można sypać superlatywami… hegemonii biało-czerwonych w europejskim (nominalnie, bo mogli w Poznaniu startować, i startowali, gracze z całego świata) brydżu.Czterdzieści (40!!!) osób z jednego kraju zdobywających medale w mistrzostwach Europy w jakimkolwiek sporcie – to się nieczęsto, jeśli w ogóle, zdarza.
Oprócz sukcesu sportowego, polski – w tym poznański – brydż, odniósł też wspaniały sukces organizacyjny i PR-owy. 15-dniowa (niczym igrzyska!) ogromna impreza we wspaniałej hali przebiegła sprawnie, z minimalnymi, mało istotnymi niedociągnięciami. Stało się tak nie bez pomocy władz miasta-gospodarza, którym w tym miejscu należą się podziękowania. No i mieliśmy tu rekordową obsadę, z grubo ponad tysiącem uczestników z 44 państw z całego niemal świata (kontynentalnie – tylko bez Afryki i… Antarktydy), oraz masowy start naszych zawodników-amatorów, którzy – zwłaszcza na rywalizację w „openach” – zjechali z całego kraju. I wiele wskazuje na to, że z tych powodów Polska może zostać na najbliższe lata monopolistą w organizacji brydżowych mistrzostw w formule Open, czyli „transnacjonalach” – zarówno europejskich, jak i światowych, bo przecież OMŚ 2022 we Wrocławiu były nie mniejszym sukcesem. W każdym razie wróble ćwierkają, że szefostwo Europejskiej Federacji Brydżowej (EBL), która ma prawa do ME, bardzo poważnie rozważą zgłoszone przez PZBS, na razie jeszcze nieoficjalnie, kandydatury Poznania i Gdańska jako kolejnych miast-gospodarzy tych turniejów.
Wracajmy jednak „na boisko”, czyli do pokrytych zielonym suknem stołów (nie bilardowych), zasłon i tabletów. A tu w końcówce mistrzostw największą spośród biało-czerwonych niespodziankę sprawili niewątpliwie Krzysztof Kujawa i Tomasz Pilch. Dwaj solidni gracze po pięćdziesiątce, występujący w Ekstraklasie (wicemistrzowski zespół TB Silesia I Gliwice), obaj WK 19, ale nie reprezentanci Polski, wywalczyli wicemistrzostwo Europy. I jak obaj zgodnie, spokojnie opowiadali po zejściu z podium, dla nich to jakaś wielka sensacja nie była, choć oczywiście sukces – życiowy. Formę podczas tych mistrzostw czuli bowiem już w teamach, w których do medalu im i dwóm pozostałym parom kolegów z zespołu zabrakło szczęśliwszych rozwiązań w kilku rozdaniach (przegrali ćwierćfinał 105:123). A teraz ją potwierdzili, idąc równo przez cały 48-rozdaniowy Finał A, bez żadnego „black-outu”, a zwłaszcza trafiając wszystkie wisty. Co ciekawe, drugi z nich (zawodników, nie wistów…) na co dzień praktycznie w brydża nie gra, nie licząc ligi, a w turniejach bierze udział raz-dwa w sezonie.
Mistrzami par open zostali pół pokolenia od srebrnych medalistów młodsi Rafał Marks iJakub Wojcieszek. Pierwszy uważa, że to jego największy sukces w karierze, choć ceni również spektakularne trzy tytuły mistrza Polski (plus jeden wice-), zdobyte kiedyś w jednym sezonie. Drugi ciut wyżej stawia zwycięstwo w teamach, wywalczone w identycznym jak poznański formacie w Ostendzie 2013. Ale obaj oczywiście bardzo się ze złota cieszyli, a osiągnęli je z dużą przewagą, prowadząc mniej więcej od jednej trzeciej dystansu Finału A. Przy okazji warto przypomnieć, że aby się do niego dostać (grało 26 par) trzeba było przedtem rywalizować przez cztery dni w eliminacjach i półfinałach w gronie ponad 260 duetów.
Wśród kobiet w parach triumfowały matka i córka, czyli oczywiście „Bałdyszanki”. Cathy i Sophia od kilku lat są podstawową parą reprezentacji Polski, więc ich zwycięstwo nikogo chyba nie dziwi. Natomiast brąz Marty Wójcik i Anny Zaręby to wynik porównywalnie zaskakujący i dla samych zawodniczek radosny, jak srebro Kujawy i Pilcha w open. One są oczywiście na krajowej arenie znane, choćby z tego, że razem zdobyły mistrzostwo Polski par w 2022 roku. Marta była w kraju najlepsza także z inną partnerką, a Anna zdobywała międzynarodowe medale juniorskie. No i mylące w ocenie ich siły gry i potencjału może być to, że na co dzień występowały ostatnio w zaledwie III lidze (Wawa Brydż II Warszawa) i mają w parze średnie WK 6. To jednak w dużej mierze wynik macierzyńskiej przerwy Marty, a poza tym – jak wiadomo – „WK nie gra”... Czwarte miejsce, przegrywając medal o… jedną dziesiątą procenta na 50-rozdaniowym dystansie, zajęły Aleksandra Jarosz i Ewa Morawska.
A zatem: dziękujemy Poznań 2025 i do zobaczenia… Poznań 2027?!
Tomasz Wolfke